Zrobiłam to po raz pierwszy. Nigdy nie
prosiłam w kolejce do lekarza o przepuszczenie mnie, bo jestem z dwójką dzieci.
Zawsze liczę się z tym, że przede mną może być trochę ludzi i staram się tak
zorganizować, by ten czas oczekiwania jak najbardziej dziewczynom urozmaicić.
Oczywiście zdarzało się, że gdy tylko pojawiłam się w przychodzi, zostawałam
wpuszczana poza kolejką i korzystałam z tego, oczywiście będąc wdzięczną. Nigdy
jednak tego nie wymagam.
Dzisiaj także wybrałam się na wizytę – tym
razem z Gabrysią ( oczywiście w towarzystwie Nastusi ). Do tego lekarza
chodzimy od jakiegoś czasu regularnie, więc wiedziałam mniej więcej, czego mogę
się spodziewać. Przed nami były dwie osoby plus trzy po badaniach – razem pięć.
Przeczekałyśmy i gdy przyszła nasza kolej, nagle okazało się, że po badaniach
są jeszcze 4 osoby i dopiero my. Przyznam, że trochę się zdziwiłam i
zirytowałam. Nikt nie potrafił mi tego logicznie wytłumaczyć, a myślę, ze
gdybym usłyszała jakeś sensowne wyjaśnienie, zrozumiałabym. Dowiedziałam się
tylko, że te osoby siedzą od samego rana. Nie mogłam tego zanegować, bo
zakodowałam w pamięci tylko tych, którzy zostali mi wskazani na samym początku.
Najwidoczniej zostałam wprowadzona w błąd albo te badania trwają bardzo długo.
Może i nie zrobiłabym tego ( choć pewna nie
jestem ), gdyby nie jakieś dziwne przeczucie ( pewności nie miałam ), że jedna
z tych czterech czekających osób przyszła po mnie i wskazano jej nawet mnie
jako ostatnią z kolejki – ale że byłam wtedy zajęta wyciąganiem Nastki z
nosidełka, nie zwróciłam na to szczególnej uwagi. Właśnie to wrażenie popchnęło
mnie do podjęcia działań, które miały na celu wpłynięcie na „nową kolejkę”. Do
tej pory przebywałam trochę dalej – żeby swobodnie zajmować się dziewczynami.
Wiedziałam, że Nastka jest już zmęczona i drażliwa, więc o płacz nie będzie
trudno. Ludzie bardzo źle znoszą płaczące dzieci. Wsadziłam Małą do spacerówki
i podeszłam bliżej. Za chwilę na korytarzu rozległ się TEN DŹWIĘK. Po
kilkunastu sekundach zadzwoniłam jeszcze do Męża, by opowiedzieć mu o naszej
trudnej sytuacji i wyrazić zwątpienie, czy w ogóle do lekarza się dostaniemy,
bo dziewczyny chyba długo nie wytrzymają. Nie skończyłam nawet rozmowy, gdy
otrzymałam niemal chóralną propozycję wejścia jako pierwsza.
Byłyśmy tylko na wizycie kontrolnej i od razu
poprosiłam lekarza, by zajęła ona jak najmniej czasu, z racji że zostałam
przepuszczona. Wydaje mi się, że nie trwała długo. Gdy wyszłyśmy na korytarzu
robiło się nerwowo, bo mężczyzna z dzieckiem, który był po nas również wyrażał
swoją dezaprobatę, ale w bardziej bezpośredni i agresywny sposób. Ewakuowałyśmy
się więc stamtąd jak najszybciej. Tym
sposobem udało nam się wrócić do domu na drugie śniadanie i drzemkę. Niczego
nie musiałam przesuwać.
Chciałabym bardzo podziękować: osobom, które
dzisiaj pozwoliły nam wejść poza kolejką, osobom, które któregoś dnia również
nas przepuściły, gdy tylko pojawiłyśmy się w przychodzi a przed nami było ze
dwadzieścia osób – wystarczyło, że zapytałam, kto ostatni i od razu
zaproponowano mi wejście do gabinetu, Pani, która pomogła mi wynieść spacerówkę
z autobusu, ludziom, którzy przepuścili mnie w kolejce w markecie, gdy byłam w
dziewiątym miesiącu ciąży z Gabrysią, nawet niektórzy grozili, że jeśli komuś
to nie odpowiada, wezwą ochronę, a klientowi, który wypakował zakupy na taśmę,
pomagali je wkładać z powrotem do koszyka i nie było żadnego „ale” a moje
tłumaczenia, że czuję się świetnie i że przecież mogłam iść do kasy z
pierwszeństwem albo usiąść na ławeczce, a mąż stałby sam, nic nie dały ( … ).
Takie sytuacje
są naprawdę miłe, a ludzie są po prostu z natury dobrzy.