niedziela, 18 sierpnia 2013

Kurzenie domowe, czyli dziobanie w kuchni w fartuszku w różowe kwiatki.

Zaczęło się od ciasteczek owsianych. Tym razem zgodnie z przepisem ( prawie - nie mogłam się powstrzymać i dorzuciłam trochę od siebie; tym samym zamiast dwóch blach, miałam trzy ).





Pomyślałam, że skoro nawet wyszły, to pójdę na całość.






Upiekłam dwa chlebki. Może nie wyrosły tak jak powinny ( ... ).

Nie zraziłam się jednak i na obiad przygotowałam  zapiekankę z kaszy gryczanej.






Jednak to nie ja jestem bohaterką tego dnia. Moje amatorskie pieczenie najprawdopodobniej zakończyłoby się klęską, gdyby nie ta oto:


 




waga kuchenna.

Kupiona na przecenie.

Fartuszek dostałam od Teściowej ;).







1 komentarz:

  1. Zapiekanka z kaszy bardzo ciekawe , musze zrobic w najbliszym czasie, ja pokusilam sie ostatnio o pierogi, jednak to bardzo duzo pracy przy szybkosci ich znikania :)

    OdpowiedzUsuń