poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Suknia ślubna.


Pomyślałam sobie, że na chrzest Nastusi założę swoją suknię ( raczej sukienkę ) ślubną. Ostatnio miałam ją na sobie prawie dwa lata temu, więc myślę, że nikt jej nie skojarzy… :P

Moja suknia znajduje się w „depozycie” u krawcowej. Po ślubie oddałam ją jej do gratisowego czyszczenia i do tej pory się odświeża. Nie była mi potrzebna, więc nie pospieszałam. Czasami tylko zaglądał tam mąż i przypominał się ( mnie ) – czasami czytaj w ciągu dwóch lat trzy razy. Trzeci to była już poważna deklaracja odbioru i chęć wcześniejszego skrócenia ( które także będzie gratis! ).

Dzisiaj udałam się do krawcowej osobiście w celu dokonania oficjalnego przymierzenia. Waga łazienkowa wskazywała ( jeszcze rano ) tę samą wartość, co w okolicach daty naszego ślubu, więc szczególnie się nie stresowałam. Cóż – to w sumie była ta sama waga, która podczas ciąży z Nastusią próbowała mi wmówić, że w ciągu dwóch tygodni przybrałam 10 kg, a okazało się, że było to tylko 600 gramów.

W związku z tym: niewiele brakuje ( ale dopiąć się nie mogę ) – urósł mi biust i jak twierdzi krawcowa – pośladki również. Może i bym się dopięła, ale raczej się wtedy nie schylę. Gdyby nie to, że mam dwójkę dzieci, pewnie bym i dała radę tak przetrwać imprezę ( … ).

Umówiłam się na kolejną przymiarkę około piętnastego września. Wtedy zdecydujemy, co dalej i czy w ogóle coś z tego będzie. Nie mam za dużo czasu. Zamierzam się jednak postarać – zaczęłam od napinania pośladków w każdej możliwej chwili. Nad biustem pracuję na razie siłą woli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz