wtorek, 27 sierpnia 2013

Zmęczony kogut.


Idę do urzędu. Pani przy stanowisku miła, zainteresowana Gabrysią i Anastazją. Zagaduje, pozwala powybierać im długopisy z całej kubkowej kolekcji ( Nastce najbardziej przypada do gustu ten z reklamą Wyborowej ). Załatwiam i odpowiadam na rzucane kątem pytania: że jaka różnica wieku, że dwie dziewczynki ( czy aby na pewno ). Pod koniec Pani wysuwa wniosek: musi być ciężko kobiecie z dwójką małych dzieci.

„Tak jak widać” - odpowiadam.

Jesteśmy w sklepie. Stoimy w kolejce do wagi. Gabrysia zamierza zważyć i wycenić wybrane owoce. Nastka rozgląda się z pozycji „w spacerówce”. Kobieta przed nami odwraca się, dokładnie mierzy. Jej wzrok zatrzymuje się na mnie. Słyszę pełne ubolewania: „Pani to się umorduje z tymi dziećmi”.

„Ma Pani rację.” – mówię – „Jestem nieziemsko umordowana”.

Wieczorem pytam męża, czy wyglądam aż tak źle. No ja wiem, że jestem większa ( dowiedziałam się o tym wczoraj ). Jednak skoro tyję, znaczy, że mam czas jeść. Jeśli mam czas na jedzenie, znaczy, że dzieci mnie aż tak nie absorbują.

Na razie rozważam opcję zrobienia sobie jakiegoś fantazyjnego tatuażu na twarzy: umordowanego strusia na czole albo koguta na policzku. Myślę, że rozwiązałby problem.

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Suknia ślubna.


Pomyślałam sobie, że na chrzest Nastusi założę swoją suknię ( raczej sukienkę ) ślubną. Ostatnio miałam ją na sobie prawie dwa lata temu, więc myślę, że nikt jej nie skojarzy… :P

Moja suknia znajduje się w „depozycie” u krawcowej. Po ślubie oddałam ją jej do gratisowego czyszczenia i do tej pory się odświeża. Nie była mi potrzebna, więc nie pospieszałam. Czasami tylko zaglądał tam mąż i przypominał się ( mnie ) – czasami czytaj w ciągu dwóch lat trzy razy. Trzeci to była już poważna deklaracja odbioru i chęć wcześniejszego skrócenia ( które także będzie gratis! ).

Dzisiaj udałam się do krawcowej osobiście w celu dokonania oficjalnego przymierzenia. Waga łazienkowa wskazywała ( jeszcze rano ) tę samą wartość, co w okolicach daty naszego ślubu, więc szczególnie się nie stresowałam. Cóż – to w sumie była ta sama waga, która podczas ciąży z Nastusią próbowała mi wmówić, że w ciągu dwóch tygodni przybrałam 10 kg, a okazało się, że było to tylko 600 gramów.

W związku z tym: niewiele brakuje ( ale dopiąć się nie mogę ) – urósł mi biust i jak twierdzi krawcowa – pośladki również. Może i bym się dopięła, ale raczej się wtedy nie schylę. Gdyby nie to, że mam dwójkę dzieci, pewnie bym i dała radę tak przetrwać imprezę ( … ).

Umówiłam się na kolejną przymiarkę około piętnastego września. Wtedy zdecydujemy, co dalej i czy w ogóle coś z tego będzie. Nie mam za dużo czasu. Zamierzam się jednak postarać – zaczęłam od napinania pośladków w każdej możliwej chwili. Nad biustem pracuję na razie siłą woli.

środa, 21 sierpnia 2013

Jak się żyje bez telewizora?


Tak, mamy pralkę, mamy lodówkę, mamy laptop i ba, nawet dostęp do internetu.

Kiedy rozstawaliśmy się ( bez żalu ) z telewizorem, nie sądziłam, że fakt ten stanie się taką sensacją wśród dużej części znajomych i rodziny. Zanim pozbyliśmy się odbiornika z mieszkania, a już planowaliśmy to zrobić, usłyszeliśmy: „no dobrze, rezygnujecie z telewizji kablowej, ale telewizor zostawicie?” – „on nie będzie odbierał żadnych kanałów, więc nie będzie nam potrzebny” – „no, ale tak chociaż dla ozdoby, bo jak to będzie wyglądało?”.

Jesteśmy w tej chwili postrzegani przez wielu ludzi jako dziwacy, ekscentrycy, dla niektórych przypadków niemalże kosmici. Nie spodziewałam się takiej reakcji. Myślałam, że właśnie obecnie posiadanie telewizora, a bardziej tworzenie z niego centrum domowego ogniska, a może niego samego, które płonie niemal 24 h na dobę i towarzyszy wszystkim wydarzeniom, uroczystościom, spotkaniom, czynnościom staje się powoli passe. Okazuje się jednak, że to my jesteśmy teraz z minionej epoki ( a nawet ich kilka wstecz ).

Często, gdy odwiedzają nas znajomi, bardzo szybko orientują się, że w mieszkaniu czegoś brakuje. Ostatnio padło standardowe pytanie: „Gdzie macie telewizor?” – „Nie mamy” – „Nie macie? To co wy robicie wieczorami?”

Coś dużo ciekawszego od oglądania czegokolwiek na szklanym ekranie ;).

niedziela, 18 sierpnia 2013

Kurzenie domowe, czyli dziobanie w kuchni w fartuszku w różowe kwiatki.

Zaczęło się od ciasteczek owsianych. Tym razem zgodnie z przepisem ( prawie - nie mogłam się powstrzymać i dorzuciłam trochę od siebie; tym samym zamiast dwóch blach, miałam trzy ).





Pomyślałam, że skoro nawet wyszły, to pójdę na całość.






Upiekłam dwa chlebki. Może nie wyrosły tak jak powinny ( ... ).

Nie zraziłam się jednak i na obiad przygotowałam  zapiekankę z kaszy gryczanej.






Jednak to nie ja jestem bohaterką tego dnia. Moje amatorskie pieczenie najprawdopodobniej zakończyłoby się klęską, gdyby nie ta oto:


 




waga kuchenna.

Kupiona na przecenie.

Fartuszek dostałam od Teściowej ;).







czwartek, 15 sierpnia 2013

Akt wandalizmu na placu zabaw.


Oto, co zastaliśmy dzisiaj rano na jednym ze stargardzkich placów zabaw:
 

Z daleka wyglądało to na początek remontu, ale chyba nim nie jest.


 

 Cała gumowa nawierzchnia została zniszczona.





 

Właściwie trudno skomentować ten widok.

Smutne.

 

 


 

 


 

wtorek, 13 sierpnia 2013

Przesunięcie.


Od jakiegoś czasu stopniowo walczyłam z późną porą zasypiania Gabrysi. Różnie z tym bywało, nie chciałam robić żadnej rewolucji, nie spieszyłam się. Mąż podchodził do sprawy sceptycznie, bo wydawało się, że jednak 22 – 22.30 to po prostu jej pora. Nawet wcześniejsze wstawanie ( o wypośrodkowanej 7 rano ) nie zawsze gwarantowało, że cisza w domu zapadnie przed tą regulaminowo nocną. Nie zniechęcałam się i oto ( choć nie powinnam zapeszać ) mam chyba pierwsze efekty. Dziewczyny ( i to obie ) przez dwa dni zasypiały o 21 ( jak w zegarku ), a dzisiaj już o 20.30 w mieszkaniu  słychać jedynie dźwięk moich palców uderzających o klawiaturę i miarowe oddechy śpiącej trójki ( Dawid dołączył do córek ).

Zastanawiam się teraz, co zrobić z nocnymi pobudkami Nastusi. Nie mam pomysłu.

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Spacerem ( spóźnione )


Tym razem towarzyszyła nam Prababcia Dziewczyn. Wybrałyśmy się na plac zabaw, a że była dziewiąta rano, okazało się, że jest on tylko i wyłącznie do naszej dyspozycji.



 
 
 

 
 
 

czwartek, 8 sierpnia 2013

Gabrysia ma 2 lata.

Tort zrobiony przez Prababcię Gabrysi.




Gabrysia w sobotę obchodziła swoje drugie urodziny. Już około dwa tygodnie przed tą datą wiele zaczęło się zmieniać i teraz nie mam już do czynienia z Maleństwem, ale Małą Dziewczynką, która wyraźnie zaznacza swoją indywidualność i wyraża własne zdanie.

Przede wszystkim mówi „nie”. „Tak” również potrafi, ale używa rzadziej, jeżeli nie sporadycznie.

- Gabrysiu, umyjesz zęby?

- Nie.

- Gabrysiu, napijesz się wody?

- Nie.

- Gabrysiu, pójdziesz spać?

- Nie.

- Nie.

- Nie!

Nawet jeśli nie stosuję form pytających, reakcja jest taka sama. O ile wcześniej po prostu płakała, ja jej powoli coś tłumaczyłam, przeczekiwałam i pomagało ( prędzej czy później ). Tak teraz mam mały problem, bo ani tłumaczenia, ani stanowczy ton, ani prośby nie przynoszą żadnych efektów. Nie bo nie i już!

W panice wynikającej z niemocy i poczucia utraty kontroli chciałam się rzucić do lektury  poradników, ale odpuściłam. Postanowiłam działać instynktownie. To nie jest coś złego, to normalny etap w rozwoju każdego człowieka, więc muszę to uszanować. Przejdziemy to po naszemu.

Jak sobie więc radzimy? A bardzo różnie. Próbuje różnych sposobów, nie zawsze pomagają. Wygląda to czasami jak starcie dwóch charakterów. Przyznam, że choć się staram, nie zawsze daję radę i bardzo ciężko jest mi w niektórych sytuacjach zachować spokój. Niekiedy czuję taką bezsilność wobec jej uporu, że mam ochotę się popłakać i poprosić, by zlitowała się nade mną.

A przede mną jeszcze ten właściwy okres dojrzewania, więc trzeba się zbroić w pokłady cierpliwości, zrozumienia, spokoju i opanowania J. Choć na razie wystarczy mi ich może jeszcze na jakiś tydzień, może góra dwa ( … ).

Skończyło się przesłodzone macierzyństwo – zaczynają się prawdziwe wyzwania.


poniedziałek, 5 sierpnia 2013

The Tall Ships Races

W niedzielę wstaliśmy o szóstej rano, a o siódmej wyjechaliśmy w kierunku Szczecina.





 
 
 









 
 
 

 
 
 





 
 
 












sobota, 3 sierpnia 2013

Świnoujściem ( ... )

Dzisiaj wybraliśmy się nad morze. Tym razem do Świnoujścia.






 
 
 

 
 
 

 
 
 
 
 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
Gabrysia dzisiaj świętowała swoje drugie urodziny.