Od jakiegoś czasu stopniowo walczyłam z późną
porą zasypiania Gabrysi. Różnie z tym bywało, nie chciałam robić żadnej
rewolucji, nie spieszyłam się. Mąż podchodził do sprawy sceptycznie, bo
wydawało się, że jednak 22 – 22.30 to po prostu jej pora. Nawet wcześniejsze
wstawanie ( o wypośrodkowanej 7 rano ) nie zawsze gwarantowało, że cisza w domu
zapadnie przed tą regulaminowo nocną. Nie zniechęcałam się i oto ( choć nie
powinnam zapeszać ) mam chyba pierwsze efekty. Dziewczyny ( i to obie ) przez
dwa dni zasypiały o 21 ( jak w zegarku ), a dzisiaj już o 20.30 w mieszkaniu słychać jedynie dźwięk moich palców
uderzających o klawiaturę i miarowe oddechy śpiącej trójki ( Dawid dołączył do
córek ).
Zastanawiam się teraz, co zrobić z nocnymi pobudkami
Nastusi. Nie mam pomysłu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz