sobota, 16 marca 2013

Kalendarz


Gdyby ktoś w tej chwili zabrał mi kalendarz, chyba nie wiedziałabym, jak się nazywam. Powstałby chaos, a z niego i tak wyłoniłby się kolejny notatnik z ewidencją dni. Ambitniej używać go zaczęłam na początku ciąży z Gabrysią – przy jego pomocy układałam sobie powoli „świat”, ujarzmiałam czas. W tej chwili jest on jak moja druga ręka albo nawet fragment półkuli mózgowej (tej odpowiedzialnej za pamięć). Mam wiele na głowie, ale wolę sobie jej nie zaprzątać i nie obciążać, więc większość rzeczy po prostu zapisuję, a powstałe przez to wolne miejsce w umyśle zapełniam rejestracją chwil spędzonych z rodziną i takimi tam.

Kalendarz leży zawsze w widocznym miejscu, jeżeli nagle coś sobie przypomnę lub uświadomię, zapisuję to od razu, bo wiem, że w przeciwnym wypadku umknie mi.

„kupić olej – zgłosić coś w urzędzie – zapytać Dawida o … - odwiedzić babcię – zarejestrować się do lekarza – powiedzieć mężowi, jak bardzo go kocham (…) J

Każda strona jest przypisana jednej dobie i każda praktycznie jest zapisana – nie ma dni bez jakiegoś zadania. Piszę hasła od myślników, tworzę piękny rządek, a czasami stroję go wpisami „po skosie, do góry nogami lub pionowo”. Staram się codziennie (nie zawsze się to udaje i robię to po prostu co jakiś czas) siadać z kalendarzem i robić podsumowanie. Skreślam wszystko po kolei z danej strony i jeżeli nie jest to aktualnie, po prostu do tego nie wracam, jeśli jest, przepisuję to do aktualnego dnia. Następnie zdecydowaną kreską „po przekątnej” zamykam przeszłość.

Podziwiam niektórych za ich wrodzone zorganizowanie i umiejętność układania sobie wszystkiego  głowie. Ja niestety nie należę do tych szczęśliwców. Muszę mieć wiele na papierze. Plany na nim opracowane są dla mnie możliwe do zrealizowania – bo wiem, że nic nie ucieknie, nie zawieruszy się w mojej wadliwej pamięci. Rzeczy i spraw do rejestracji w niej jest naprawdę wiele, więcej niż by się mogło wydawać.

Lubię mieć kontrolę nad niektórymi sferami życia. Daje mi satysfakcję świadomość, że „kręci się płynnie” właśnie dzięki jej sprawowaniu. Jestem wtedy spokojniejsza. Ja i mój kalendarz – jesteśmy jak Agnieszka i Błasiak, dla znajomych Aga (i dzięki niemu jej jest właśnie najwięcej).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz