piątek, 15 marca 2013

Dlaczego ona płacze?


Jestem złą matką.

Presja otoczenia i ciągłe pytanie o powód „niewłaściwego” (bo przecież takie nie powinno być) zachowania niemowlaka potęgują poczucie winy kobiety i budują przeświadczenie o tym, że nie nadaje się ona do roli mamy. Jak to możliwe, że ta, która nosiła 9 miesięcy w łonie nowe życie, jest z nim związana od pierwszego momentu, nie wie dlaczego? Nie rozpoznaje potrzeb swojego dziecka? Oczywiście każda z nas jest inna, nie na każdą ma to taki wpływ, ale akurat w mojej pamięci pytanie „dlaczego ona płacze?” zapisane jest wielokrotnie pogrubioną czcionką. Z czasem przestałam na nie reagować, ale mimo wszystko nadal odrobinę mnie irytuje. Wiem doskonale, że ludzie robią to bezwiednie, że jest to wyraz troski o małą istotkę i liczą na to, że właśnie mama będzie wiedziała najlepiej jak zapewnić jej komfort – wydaje się to naturalne i myślę, że właśnie tak należy do tego podchodzić. Jednak obiecałam sobie, że nigdy w życiu nie zadam tego pytania żadnej mamie, gdy jej dziecko będzie płakało.

 

To jest kolka. Ona jest głodna.

Nigdy nie usłyszałam diagnozy „ona chce, żebyś wzięła ją na ręce i przytuliła, potrzebuje Twojej bliskości”, a uważam, że bardzo często właśnie o to chodzi(ło) moim dziewczynom: o chwilę spokoju, wtulenia w mamę, mojego zapachu i szeptania do uszka, nawet jeśli któraś szukała piersi (a nie wydawało się, że może być głodna albo spragniona) – pragnęła poczucia bezpieczeństwa i ciepła. Zastanawia mnie, dlaczego niemowlaki często są traktowane instrumentalnie – mokra pielucha, głód, kolka, a jeśli nie, to z pewnością jakaś inna dolegliwość fizyczna. Według mnie już noworodek ma potrzeby emocjonalne. Owszem, takie maleństwa są często głodne, przeszkadza im pełna pieluszka, mają problemy z układem pokarmowym, ale nie można ograniczać rozumienia ich do weryfikacji tych trzech haseł.

 

Komunikowanie się ze światem.

Niemowlę nie potrafi mówić, ale to nie znaczy, że nie ma nic do powiedzenia. Wyrazić  jest to w stanie przede wszystkim i głównie płaczem. Jeżeli wsłuchamy się dokładnie i będziemy obserwować naszą pociechę uważnie, dostrzeżemy, że brzmi on różnie. Nastusia skończyła niedawno pięć miesięcy i coraz wyraźniej kształtuje się u niej ta umiejętność modyfikowania dźwięków –  często wiem, że czegoś chce, że jest zmęczona, głodna, że mnie woła, bo po prostu chce mnie mieć w zasięgu wzroku. Do tego dochodzi już mimika twarzy, która również wiele mówi.

Pozwalam swoim dzieciom wyrażać swoje emocje, „mówić” o swoich potrzebach. Staram się nie zatykać im wtedy ust smoczkiem – nawet dorosłemu byłoby ciężko cokolwiek powiedzieć, gdyby ktoś nachalnie wsuwał mu do ust ten przedmiot (adekwatnej do rozmiarów jego jamy ustnej wielkości). Używam go wtedy, kiedy go potrzebują i akceptują. Myślę, że w ten sposób pokazuję im, że je szanuję.

Lubię „rozmawiać” ze swoimi córeczkami i  słuchać tego, co one mają mi do „powiedzenia”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz