piątek, 22 marca 2013

Pieluchy tetrowe kontra ból głowy.


No i pierwszy dzień w pieluchach tetrowych mamy za sobą. Ufff… Jakie wnioski? Chyba na razie żadne konstruktywne, bo możliwość wyciągnięcia takowych uniemożliwił mi ból głowy, który męczy mnie już ponad dobę, a paracetamol jedynie sprawia, że nie syczę z bólu i to przez krótki czas. Migrena? Nie mam pojęcia, ale wydaje mi się, że ta jest czymś dużo gorszym, a skoro udało mi się „wykonać plan dnia”, to chyba jednak dolegliwość nie była powalająca. Mimo wszystko wiele mi utrudniła i obniżyła z pewnością moją efektywność. Poza tym ból wzmagał się za każdym razem, kiedy nachylałam się, by przebrać Gabrysi pieluchę…

Okazało się, że trzeba było robić to bardzo często, ponieważ mocz szybko podrażnia skórę. No i chodzenie z kawałkiem szmaty między nogami nie ma być dla niej przecież karą, tylko nauką odczuwania, kiedy jest sucho a kiedy mokro, więc dyskomfort ten nie musi trwać długo (a wręcz w żadnym przypadku nie powinien). Byłam tak skupiona na tym przebieraniu, przepieraniu, cierpieniu, że nie byłam w stanie obserwować tak naprawdę reakcji Gabrysi. Z pewnością nie była też ona jakaś wyraźna, bo dużą zmianę z zachowaniu jednak bym zauważyła. Ale tutaj liczy się jakakolwiek.

Dzisiaj (na razie a to dopiero początek dnia) z moją głową jest jakoś znośniej, więc może uda się jakoś zharmonizować te elementy akcji „tetra”. Częste przebieranie, tłumaczenie, pokazywanie różnicy między suchą a mokrą pieluchą, opowiadanie o tym, skąd się biorą siku i kupa, sadzanie na nocnik. Daję nam miesiąc na pierwsze efekty. Czyli dwudziestego drugiego  kwietnia podsumuję całe przedsięwzięcie. Zobaczymy, czy u naszej pociechy będzie już wtedy dominował „stacjonarny” sposób załatwiania potrzeb fizjologicznych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz