czwartek, 11 kwietnia 2013

Charakterna


Autorzy książki „Rozwój psychiczny dziecka do 0 do 10 lat” (Frances L. Ilg, Louise Bates Ames, Sisney M. Baker) twierdzą, że zachowanie dziecka jest sinusoidalne. Są okresy, kiedy Malec  buntuje się, nie potrafi poradzić sobie z własnymi emocjami i czas, kiedy trochę się wycisza. Gabrysia dokładnie tak funkcjonuje.

Około dwa miesiące po narodzinach Nastusi mieliśmy chyba taki pierwszy (z tych poważniejszych i donośniejszych) etap walki o „ja, mi, moje”. Trwało to około 3-4 tygodni. Było ciężko. Wcześniej nie bywało tak ostro, ale dzięki temu zahartowałam się. Teraz w takich sytuacjach reaguję już automatycznie, nawet jeśli płacz (łagodnie ujęte – to jest wrzask) trwa długo, nie zmieniam swojej postawy i konsekwentnie trzymam się ustalonego sposobu działania.

Jakiś tydzień temu Gabriela znowu wypowiedziała wojnę światu. Teraz jest już na tyle komunikatywna, że łatwiej jest znaleźć przyczynę ataku złości. Teoretycznie powinno to wszystko ułatwić, ale niestety nie jest tak do końca, bo nasza córeczka jest bardzo uparta i nie przyjmuje żadnych argumentów na „nie” wobec jej „chcę”. Jej zaciętość czasami nie wręcz zadziwia.

W sobotę udaliśmy się na spacer. Zaraz po wyjściu z klatki podążyła w kierunku parkingu, zatrzymała się dopiero przy naszym aucie i głośno wyraziła chęć przejechania się nim. Odmówiliśmy i nakłoniliśmy ją do dalszego spaceru. Była bardzo niezadowolona i na każdym kroku to demonstrowała. Utrudniała nam wszystko jak tylko mogła. Nie obyło się oczywiście bez kilku teatralnych scen z typu padam na kolana (jeżeli nie ma śniegu, nigdzie się nie spieszymy lub nie jest to niebezpieczne dla niej miejsce, nie podnoszę jej, czekam aż sama wstanie). Gdy byliśmy już pod blokiem (w drodze powrotnej), Gabriela ponownie skierowała się ku parkingowi. Tłumaczenia nic nie dały. Wróciliśmy do mieszkania na syrenie. Foch trwał do końca dnia. Byłam zdumiona, że tak długo. Tym bardziej, że następnego, zaraz po wyjściu na zewnątrz nasz mały uparciuch pobiegł w stronę auta. Już po drodze ustaliliśmy z mężem, że tym razem spełnimy jej „prośbę” (akurat miałam listy do wysłania). Jej mina, gdy oddalała się w aucie była nie do opisania. Przejażdżka nie trwała długo, ale wystarczyła. Gabriela do końca dnia była aniołem.

Dobrze, że chociaż jedna kobieta w tym domu wie, czego chce J.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz