poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Katar.


Od jakiegoś czasu choroby przechodzą przez nasz dom lawinowo. Najpierw choruje jeden, później dołączają do niego kolejno pozostali członkowie rodziny. Na nic zdają się wszelkie środki ostrożności – szczególne zachowanie higieny, wietrzenie i zmienianie pościeli, stosowanie środków dezynfekujących. Nie ma szans. Teraz zaczyna się podobnie.

Przedwczoraj lekki katar dopadł Gabrysię, ale o dziwo w ciągu doby udało się go ujarzmić (być może powróci ze zdwojoną siłą). Dzień później dolegliwość ta zaczęła męczyć Anastazję – u niej walka z nią jest trudniejsza. My z mężem również zaczynamy mieć pierwsze objawy przeziębienia. Wspólne chorowanie to po prostu katorga. Nikt nie jest wydajny, a każdemu trzeba pomóc, zwłaszcza dzieciom, które są najbardziej bezbronne. W takich momentach przydałaby się jakaś pielęgniarka, pomoc domowa i ktoś, kto by poszedł do pracy za niewyspanego męża. Ale musimy sobie jakoś radzić sami.

Na razie nie ma tragedii – Małą rozłożył katarek, reszta jest w tej chwili pod kontrolą. Zobaczymy, może skończy się na lekkim przeziębieniu (oby!). Przyjmujemy cebion, omegamed (w standardzie), dużo płynów, wodę morską do noska. Próbuję robić Nastusi inhalacje (bo u nas bardzo się sprawdziły i w ten sposób zawsze z Gabrysią się leczyłyśmy), ale ona w przeciwieństwie do starszej siostry, która je wręcz uwielbia, zabiegów tych boi się panicznie, aż trzęsie się ze strachu. Przerwałam więc kurację, ale wiem, że muszę do niej wrócić. W tej chwili oswajamy się ze sprzętem. Wczoraj Gabriela uczyła Małą jak używa się maseczki (…).

W dzień Anastazja jeszcze jakoś sobie radzi, ale w nocy jest jej ciężko. Budzi się często, nie może zasnąć – dzisiaj wstała na dobre przed 4 rano i do 5 raczkowała po naszym łóżku, w swoim łóżeczku nie chciała leżeć. Przedwczoraj taka sytuacja miała miejsce od 4 do 6 rano. Plus przebudzenia na karmienie co 2-3 h, czasami nawet co 1, czemu się nie dziwię, bo ciepłe mleko z pewnością daje trochę ukojenia.

Dzisiaj zaspałam do pisania i porannego czytania. Jest już 8 – obie dziewczyny zaczynają się przebudzać. Muszę jakoś nadgonić te stracone poranne trzy godziny i zregenerować się jakoś po tych nocnych bez snu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz