Od jakiegoś czasu choroby przechodzą przez nasz dom lawinowo.
Najpierw choruje jeden, później dołączają do niego kolejno pozostali członkowie
rodziny. Na nic zdają się wszelkie środki ostrożności – szczególne zachowanie
higieny, wietrzenie i zmienianie pościeli, stosowanie środków dezynfekujących.
Nie ma szans. Teraz zaczyna się podobnie.
Przedwczoraj lekki katar dopadł Gabrysię, ale o dziwo w ciągu
doby udało się go ujarzmić (być może powróci ze zdwojoną siłą). Dzień później
dolegliwość ta zaczęła męczyć Anastazję – u niej walka z nią jest trudniejsza.
My z mężem również zaczynamy mieć pierwsze objawy przeziębienia. Wspólne
chorowanie to po prostu katorga. Nikt nie jest wydajny, a każdemu trzeba pomóc,
zwłaszcza dzieciom, które są najbardziej bezbronne. W takich momentach przydałaby
się jakaś pielęgniarka, pomoc domowa i ktoś, kto by poszedł do pracy za
niewyspanego męża. Ale musimy sobie jakoś radzić sami.
Na razie nie ma tragedii – Małą rozłożył katarek, reszta jest
w tej chwili pod kontrolą. Zobaczymy, może skończy się na lekkim przeziębieniu
(oby!). Przyjmujemy cebion, omegamed (w standardzie), dużo płynów, wodę morską
do noska. Próbuję robić Nastusi inhalacje (bo u nas bardzo się sprawdziły i w
ten sposób zawsze z Gabrysią się leczyłyśmy), ale ona w przeciwieństwie do
starszej siostry, która je wręcz uwielbia, zabiegów tych boi się panicznie, aż
trzęsie się ze strachu. Przerwałam więc kurację, ale wiem, że muszę do niej
wrócić. W tej chwili oswajamy się ze sprzętem. Wczoraj Gabriela uczyła Małą jak
używa się maseczki (…).
W dzień Anastazja jeszcze jakoś sobie radzi, ale w nocy jest
jej ciężko. Budzi się często, nie może zasnąć – dzisiaj wstała na dobre przed 4
rano i do 5 raczkowała po naszym łóżku, w swoim łóżeczku nie chciała leżeć.
Przedwczoraj taka sytuacja miała miejsce od 4 do 6 rano. Plus przebudzenia na
karmienie co 2-3 h, czasami nawet co 1, czemu się nie dziwię, bo ciepłe mleko z
pewnością daje trochę ukojenia.
Dzisiaj zaspałam do pisania i porannego czytania. Jest już 8
– obie dziewczyny zaczynają się przebudzać. Muszę jakoś nadgonić te stracone
poranne trzy godziny i zregenerować się jakoś po tych nocnych bez snu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz