wtorek, 23 kwietnia 2013

Wielkie zmiany


Wiele się zmieniło u nas w ostatnim czasie. Pojawiły się nowe wyzwania, zostały zdobyte nowe umiejętności. Nie nudzimy się.

Anastazja od jakiegoś czasu wspina się już po wszystkim, po czym się da wspiąć i przyjmuje pozycję pionową (a jak się przy tym cieszy). Nie mogłam jej zostawić na sekundę samą, bo nie zawsze jest w stanie utrzymać równowagę. Drewniane łóżeczko także nie jest bezpieczne dla tego etapu rozwoju dziecka, więc postanowiłam wykorzystać jego turystyczną odmianę, w której sypiała Gabrysia. Teraz służy on jako kojec i w momencie, gdy muszę zostawić na chwilę Nastusię samą, wkładam ją po prostu do niego i nie obawiam się, że zrobi sobie krzywdę. Nie zdecydowaliśmy się na oryginalny kojec, ponieważ brakuje nam już powoli miejsca w mieszkaniu i kombinujemy, by dobrze zagospodarować każdy kąt. W pierwotnych planach łóżeczko Gabrysi miało wracać do jej pokoiku na noc, ale postanowiłam sprawdzić, czy ta miałaby już może ochotę na spanie w „prawdziwym” łóżku. Okazało się, że jak najbardziej i daje jej to dużo satysfakcji. Od kilku dni starsza córeczka jest już „dużą dziewczynką” i widać, że ten status bardzo jej odpowiada.

Kolejna rewolucja dotyczy spacerów. Tak się cieszyłam, że zrobiło się cieplej i będę mogła wychodzić na nie dwa razy dziennie. Niestety wszystko się trochę skomplikowało. Teraz jest w Polsce Mama i bardzo nam pomaga – między innymi chodzi z nami na spacery , więc mamy chwilę, by zastanowić się nad tym, jak rozwiązać zaistniały problem.

Nastusia pewnego dnia najzwyczajniej w świecie przekręciła się w gondoli i próbowała z niej wyjść (jej siostra tego nie robiła). Musiałam zmienić ją na spacerówkę, która ma pasy, bo poprzedni wózek przestał być bezpieczny. Wolałabym korzystać z gondoli dłużej, ale niestety nie mogłam. W nowym pojeździe Anastazji nie korzystam jeszcze z ustawienia „prostego” siedzenia (choć córeczka już siada, ale jeszcze nie na tyle, by dłużej trzymać ją w tej pozycji), więc nie jest ona ukontentowana ograniczonym widokiem i domaga się noszenia na rękach. W tym momencie zaczynają się schody. Nastusia na rękach, Gabrysia na szelkach, a wózek?

Zastanawiam się, co zrobić. Mama niedługo wyjeżdża. W żadnym wypadku nie chcę rezygnować z wyjść. Myślałam o nosidełku (z chustą najprawdopodobniej nie poradzę sobie, bo jednak trzeba poświęcić trochę czasu i uwagi, by ją zawiązać, a Gabrysia nie będzie miała tyle cierpliwości, by czekać). Wczoraj odwiedziliśmy kilka sklepów i poprzymierzaliśmy  je, ale Nastusia nie czuła się w nich dobrze, były bardzo zabudowane i wykonane z grubych materiałów (co jest oczywiste, bo przecież mają być bezpieczne). Chyba z niego jednak zrezygnujemy.

I szukamy kolejnych rozwiązań. Pewnie najlepsze znajdzie się samo, gdy już po prostu będę musiała wyjść na spacer sama z dziewczynami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz