W czwartek odwiedziliśmy znajomych, którzy lada chwila
spodziewają się dziecka. Mają duże i przepięknie urządzone mieszkanie. Po
kawce, ciastku i pogaduchach nadszedł czas powrotu do naszego małego,
zagraconego mieszkanka.
Wieczorem, kiedy dziewczyny poszły już spać, usiadłam na
kanapie z kubkiem herbaty i uświadomiłam sobie, że nie jestem w stanie
zrelaksować się we własnym domu. Dwa łóżeczka, zabawki, zabawki, zabawki, dwie
suszarki z praniem przyniesione na noc z balkonu, sterta ubrań do prasowania na
krześle w rogu i tysiące ważnych i potrzebnych rzeczy na meblach. Zawsze
lubiłam „minimalizm półkowy”, ceniłam ład, harmonię i dążyłam do nich co jakiś
czas, ale było mi coraz trudniej. Starałam sobie wmówić, że ten artystyczny
nieład to mój nowy styl, że na tak małej powierzchni z dwójką dzieci nie da się
inaczej.
Gabrysia od jakiegoś czasu śpi już w „prawdziwym” łóżku w małym
pokoiku i zauważyłam, że coraz bardziej lubi spędzać w nim czas. Zdecydowałam
się więc na małą rewolucję – urządzenie miejsca tylko dla dziewczyn w osobnym
pomieszczeniu a nie kącie dużego pokoju (gdzie był do tej pory i automatycznie
wszędzie).
Jest poniedziałek – dziewczyny drzemią, popijam kawę inkę i
odpoczywam. Gabrysia i Nastusia mają swój pokoik. Przeorganizowaliśmy
wszystko, zamontowaliśmy półeczki na zabawki – jest naprawdę przyjemnie i
dzisiaj dużo czasu spędziłyśmy tam we trójkę. Duży pokój w porównaniu z tym, co
było jest teraz wręcz olbrzymi. Nastusia ma w nim swoje miejsce do spania i
kilka prywatnych gadżetów, ale panuje tu ład.
Pierwszy raz od dawna siedzę sobie na kanapie i nie mam
poczucia, że jest tysiąc rzeczy do ogarnięcia. Relaksuję się (…)
Gratulujemy !!!! cieszymy się razem z Tobą.
OdpowiedzUsuń:) dziękuję
OdpowiedzUsuń