Anastazja właściwie od samego początku nie uważała jedzenia
za priorytet. Do tej pory nie przekonałam jej do mleka modyfikowanego. Gabriela
jadała lepiej i gorzej, ale jej waga zawsze mieściła się w środku siatki
centylowej. Od około miesiąca posiłki są dla niej olbrzymim problemem. Tak jak
wiele innych rzeczy.
Próbowałam na wszelkie sposoby, bo ta jej niechęć do jedzenia
trochę mnie niepokoi. Może to, może tamto, jej ulubione, zmiksowane jak
Nastusi, podawane łyżeczką (karmiona jak młodsza siostra) – każdy sposób czasami
działał, czasami nie. Mała miała pewnie niezły ubaw z nadskakującej i proszącej
o zjedzenie czegokolwiek Mamy. Po dłuższym okresie obserwacji doszłam bowiem do
wniosku (jako że problem nie dotyczy tylko jedzenia, ale też siadania na nocnik,
kąpieli, zabaw, wyjść na spacer, wchodzenia po schodach, czy czegokolwiek co
akurat nie jest po jej myśli), że daję sobą manipulować.
Dzisiaj podałam śniadanie. Na jego widok Gabrysia rzuciła się
demonstracyjnie na podłogę (robi to tak śmiesznie i tyle w tym świetnej gry
aktorskiej; czasami podziwiam ją też za wytrwałość, bo gdy na przykład „upada”
w kuchni, ja przechodzę do pokoju, a że ta nie ma widowni, przychodzi do mnie i
„upada” ponownie; jej jest trudniej kłaść się, wstawać, niż mi przejść parę
kroków; odpuszcza szybciej, ale walczy dzielnie). Oczywiście towarzyszyły temu
krzyki rozpaczy. Zaraz kiedy tylko dała mi do zrozumienia, że nie będzie jadła,
z uśmiechem na twarzy zabrałam talerz z jej stolika. Zdziwiła się. Nie dostała
śniadania, a przy drugim już nie protestowała, obiad zjadła spokojnie i nawet
bez protestu podeszła do kolacji (zjadła niewiele, ale nie było sceny). Wcześniej
nie zabierałam jej posiłków, bo miałam nadzieję, że gdy już swoje wypłacze, zje
trochę i zazwyczaj tak właśnie się działo. Tym razem zaskoczyłam małą
buntowniczkę. Staram się być teraz wobec niej dużo bardziej zdecydowana. Podpowiadam
jakie są rozwiązania jej dylematów a jeśli nie jest w stanie wybrać żadnego,
musi godzić się na moje warunki. Może tak będzie jej łatwiej.
Mimo wszystko w środę idziemy do pediatry. O dzieciach
niejadkach słyszy się wiele, ale wolę mieć pewność, że wszystko jest w
porządku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz