piątek, 14 czerwca 2013

„Czy współczesne mamy robią z siebie męczennice?”



Trudno jest mi się jednoznacznie ustosunkować do tego artykułu. Nie posunę się do uogólnień. Wśród moich znajomych bardzo niewiele mam narzeka. Nie mam tu na myśli opowiadania o trudnościach, problemach, a właśnie takiej tendencji do robienia z siebie pokrzywdzonej i nieszczęśliwej, wręcz tragicznej postaci.

Mam natomiast (na podstawie własnego doświadczenia) zupełnie inne spostrzeżenia. Od momentu, gdy zaszłam po raz drugi w ciążę i dowiedziała się o tym reszta świata (albo od nas oficjalnie, albo po rosnącym brzuszku) często spotykaliśmy się z bardzo dziwnymi (dla mnie niezrozumiałymi) reakcjami. W 95% słowa te wypływały od ludzi starszych lub w średnim wieku, a nie od naszych rówieśników (którzy w dużej części są już rodzicami). Słyszeliśmy między innymi, że teraz będzie nam tak ciężko, że z dwójką będzie dużo trudniej, że nie wiedzą, jak sobie poradzimy. Było to trochę przykre, bo spodziewaliśmy się, że poinformowani będą cieszyli się razem z nami, a nie umartwiali się i współczuli.

Zastanawia mnie, skąd bierze się taka postawa. Czy ludzie uważają, że nie jesteśmy wystarczająco zaradni, czy martwią się po prostu o naszą wygodę (paranoja!)? Już męczy mnie ciągłe przekonywanie: jesteśmy szczęśliwi, radzimy sobie, chcemy mieć więcej dzieci, nie są one dla nas problemem (!).

Kiedy studiowałam też bywało ciężko (zwłaszcza po imprezach na porannych zajęciach), gdy pracowałam, też bywałam bardzo zmęczona, gdybym nie miała dzieci pewnie i tak nie wiodłabym życia pozbawionego problemów, wyzwań, trudnych okresów. W takim razie nie widzę związku, nie rozumiem, dlaczego kobiety (bo w sumie tylko one tak się zachowują) patrzą na mnie tym zbolałym wzrokiem i wzdychają „ojej, a Pani z dwójką i to rok po roku; musi być ciężko”.

Kiedyś przyszła jedna z jakimś listem urzędowym, gdy otworzyłam drzwi z Nastusią na rękach, a Gabrysią stojącą obok mnie, prawie odskoczyła. Powiedziała, że wie doskonale, jaką mam mordęgę, bo z jej pięcioletnią wnuczką nie da się po prostu wytrzymać. Nie dyskutowałam z nią, podziękowałam za doręczoną korespondencję i zamknęłam drzwi.

Czy tak wiele osób nie lubi dzieci? Sama już nie wiem, co o tym myśleć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz