Wczoraj
padało cały dzień. Dzisiaj również siąpi nieustannie. Gdy nie było jeszcze
Nastusi – decydowałam się czasami na wyjścia w taką pogodę. Nawet poniekąd je
lubiłam. Gabrysia też darzyła spadającą z nieba wodę sympatią, zwłaszcza gdy
krople zatrzymywały się na specjalnej folii, którą opatulona była jej
spacerówka. Najczęściej chodziłyśmy wtedy na dworzec kolejowy. Chowałyśmy się
pod daszkiem i oglądałyśmy pociągi.
Ani
wczoraj, ani dzisiaj nie wybrałyśmy się na spacer, chociaż trochę mnie korciło.
Nie wiem, czy Nastusia będzie chciała siedzieć w wózku, a jeśli nie, jak ją
zabezpieczyć przed deszczem ( nie mam pomysłu ).
Z pewnością za kilka miesięcy nie odpuścimy
sobie biegania po kałużach ( … ).
Na razie
zostajemy w domu. Rozłożyłam dziewczynom mały namiot w pokoju i spędzamy w nim
naprawdę dużo czasu. Oglądamy książeczki, rozwiązujemy zadania, rysujemy,
śpiewamy, bawimy się misiami, plotkujemy. Miło spędzamy czas.
Lubię deszczowe
dni ( oczywiście w rozsądnej w skali roku ilości ).
O jak slodko, ja kiedys swoim rozlozylam namiot to go szybko schowalam bo pioruny zaczely sie na niego rzucac hehe :)
OdpowiedzUsuńNastusia wchodzi przez "okna", ale myślę, że nie zagraża to jeszcze całej konstrukcji ;)
Usuń