Kiedy
przejęłam prowadzenie domowego budżetu zmieniło się moje podejście do wydawania
pieniędzy. Nie stałam się skąpa, ale z pewnością rozsądna. Zanim kupię
cokolwiek zastanawiam się, czy jest mi to potrzebne, czy mogę pozwolić sobie na
określony wydatek. Staram się na bieżąco uzupełniać i analizować tabele. Stałam
się też chomikiem zakupowym ( zawsze miałam do tego predyspozycje ). Poluję na
promocje i kiedy trafi się coś w bardzo atrakcyjnej cenie, kupuję w ilościach
hurtowych. Wracam do domu z tonami „czegośtam” i triumfalnym uśmiechem na
twarzy. Czytałam kiedyś, że takie nabywanie może być zgubne, ponieważ człowiek
wiedząc, że ma czegoś w większej ilości, zaczyna automatycznie i podświadomie
zużywać tego dobra od razu więcej ( niż gdyby miał go w sam raz ). Kontroluję
to a w większości przypadków wcale nie muszę, bo na przykład mleko modyfikowane
ma określoną dzienną porcję ( więc jej nie przekroczę ), proszek również ma
swoje dozy ( a czystych ubrań raczej prać nie będę ), suchych pieluch raczej
także nie wyrzucam.
Wiem, że na
takich zakupach jestem w stanie dużo oszczędzić. Jednak zanim połakomię się na
jakąś promocję muszę wiedzieć, że robię dobry „interes”. Dlatego w miarę
możliwości monitoruję ceny produktów, które najbardziej mnie interesują.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz