Gdy Gabrysia brykała
już w moim brzuchu dość ambitnie, Przyjaciółka przyniosła mi prezent.
Coś, o czym zawsze tak naprawdę marzyłam, ale zupełnie o tym zapomniałam –
Album Mojego Dziecka. Książkę, w której zamykam pamiątki z pierwszych trzech
lat życia swojego Maleństwa. Nastusi już sama taką kupiłam – identyczną (choćby
z tego powodu, że jest mi się w niej łatwiej poruszać i wiem, na co muszę
zwracać uwagę, co ma się w niej znaleźć). Obie wypełniam namiętnie – lubię
oglądać, coś poprawiać, myśleć o tym, co się w nich jeszcze znajdzie. Są w nich
między innymi opaski ze szpitala, kosmyki włosów wsunięte w małe różowe
koperty, odciski dłoni i stóp i masę informacji o każdym szczególe z ich życia.
Mam taki obrazek przed oczami: dzieci są już dorosłe,
wyleciały z gniazda, założyły swoje rodziny (…) – siedzimy z mężem na wygodnej
kanapie pod kocem (grzejemy stare kości), popijamy herbatę, słuchamy
świerszczy, które koncertują za otwartym oknem; przeglądamy albumy Gabrieli, Anastazji
i … (być może jeszcze Jeden), wspominamy, dotykamy zaklętego w nich czasu. To z
pewnością będzie niesamowite przeżycie i piękne emocje. I choćby dla nich warto
znaleźć teraz chwile na uzupełnianie kartek tych niezwykłych książek, historii
o tych, które są najważniejsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz