czwartek, 28 marca 2013

Kontrola wydatków.


Dawid prowadził je od lat (nawet gdy nie byliśmy jeszcze razem) – mi pieniądze wtedy jeszcze „przemykały przez palce” (nie żebym była rozrzutna, ale rozeznanie w tym ile wydałam, miałam na podstawie prostego wyliczenia dochód minus obecny stan konta i portfela). Ponad rok temu przejęłam pałeczkę - to ja zajmuję się prowadzeniem rachunków i planowaniem miesięcznych budżetów. Trochę zmodyfikowałam rozwiązania mojego męża, a właściwie stworzyłam własne tabele w Excelu, by widzieć to, co chcę i jak chcę, zdobywać informacje, które są dla mnie najważniejsze.

Obecnie moja ewidencja wydatków wygląda następująco:

- dla każdego miesiąca tworzę nowy arkusz kalkulacyjny (kopiuję z poprzedniego i usuwam zawartość); mam osobną zakładkę zatytułowaną „zbiorcze”, w której mogę zobaczyć wyraźnie jak zmieniają się wydatki, w którym miesiącu na co i ile poszło pieniędzy;

- mam jedenaście tematycznych kolumn: spożywcze, chemia, dom, leki – lekarze, Agnieszka, Dawid, Gabrysia i Anastazja, auto – paliwo, opłaty, inne, niekonieczne; każda z nich ma formułę sumowania;

- także dochody stałe i dodatkowe (których nie wliczam do ogólnych, tylko od razu traktuję jako oszczędności); informacje o tym, ile już wydaliśmy, ile zostało;

- zbieram wszystkie paragony (jeżeli z jakiegoś powodu któregoś nie otrzymuję –  zapisuję w kalendarzu kwotę, by o niej nie zapomnieć); co kilka dni uaktualniam dane w tabeli;

- na początku miesiąca planuję budżet – na podstawie dochodu i średnich kwot wydanych w jedenastu kategoriach określam, ile maksymalnie powinniśmy wydać na każdą z nich;

Takie kontrolowanie wydatków bardzo wiele mnie nauczyło. Przede wszystkim dyscypliny i metodyki „upłynniania środków finansowych”. Zmobilizowało do szukania oszczędności. Uświadomiło jak łatwo jest wydać bezmyślnie pieniądze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz