czwartek, 14 marca 2013

Dlaczego ona płacze?


Z zegarkiem w ręku

Płacz dziecka w odczuciu dorosłych jest niemierzalny – sam jego dźwięk powoduje, że czas przestaje mieć znaczenie, nie możemy go racjonalnie określić. Kiedy noworodka albo już niemowlę odwiedza rodzina, znajomi – wystarczy jeden przeciągły krzyk i kilka łez, by wszyscy się zaniepokoili, niektórzy nawet nie są w stanie tego znieść („- ona ciągle płacze”).

Piszą, mówią, że kolki wiążą się nawet z kilkoma godzinami płaczu i to raczej jest dla nich standard. Dlatego tego typu niepokojące zachowanie naszej Gabrysi w porach wieczornych od razu podpięliśmy pod tę dolegliwość. Nikt nie protestował i nie wyprowadzał nas z błędu. To była łatwa i wygodna diagnoza. Jednak pewnego popołudnia – gdy zachodziliśmy w głowę jak pomóc naszej kruszynie, której krzyk miał znowu trwać kilka godzin, postanowiliśmy sprawdzić, ile czasu naprawdę to zajmuje. Okazało się, że około 20 minut – 20 minut, które wydawały się wiecznością. Ta świadomość bardzo nas uspokoiła i chyba samo dziecko również (albo po prostu nadszedł etap, w którym i tak miało się to zmienić), bo wieczory stawały się stopniowo coraz spokojniejsze.

Od tamtej pory zegarek był nieodzowny. Okazało się, że Mała płacze tak naprawdę bardzo mało – a kilka minut to jak miła rozmowa przy herbatce. Przy Nastusi nasza praktyka była normą i skutecznie odpieraliśmy komentarze innych – długo? ciągle? ależ to zaledwie dwie minuty (…)

Jeśli  zaczęlibyśmy mierzyć, ile czasu zajmują nasze wypowiedzi, okazałoby się, że nasze dziecko w sumie jest małomówne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz