środa, 3 kwietnia 2013

Czy dobrze wychowuję-ą swoje dzieci?


Czy dobrze się nimi zajmuję-ą?

O wychowaniu i zajmowaniu się dziećmi napisano wiele, mówi się jeszcze więcej i równie dużo praktykuje. Myślę, że nie istnieje żaden jedynie słuszny sposób. Jednak dyskusje będą trwały zawsze. Dobrze, bo nas rozwijają, każą zauważać inne rozwiązania i mimowolnie zmuszają do refleksji. Ja także zastanawiam się często (po przeczytaniu lub usłyszeniu czyjejś opinii), czy aby na pewno postępuję dobrze? Może lepiej byłoby zrobić coś inaczej. Generalnie moja wizja opieki nad dziećmi jest sumą konkluzji i decyzji wynikających z wielu przemyśleń, przyjmowania za i przeciw, wyliczania argumentów. Podejrzewałam, że nie będzie to łatwe (i że nie aż tak). Liczę się z tym, że będę popełniać błędy. To jest nieuniknione. Ważne, by je dostrzegać i wyciągać wnioski wobec dalszych działań.

ona przegrzewa dziecko – jej dziecko marznie

Gdy byłyśmy z Gabrysią w szpitalu (po jej urodzeniu), jako mama-amatorka liczyłam na wsparcie i pomoc pielęgniarek. Oczywiście otrzymałam je. W ogóle bardzo miło wspominam pobyt na oddziale (mimo że  pewnie jak większość nie znoszę szpitali). Problem był tylko w tym, że każda osoba to właściwie inna opinia, inne doświadczenie. Na początku nie potrafiłam sobie z tym poradzić i wpadałam w coraz większą panikę: „dlaczego Pani ją tak lekko ubiera? To noworodek, potrzebuje jak najwięcej ciepła”, z drugiej strony „dlaczego Pani ją tak ciepło ubiera? Nie powinna Pani jej przegrzewać, już adoptowała się do panującej temperatury”, „proszę nie używać kapturków, bo będzie Pani miała problemy z karmieniem”, „jeżeli jest Pani teraz trudno, proszę skorzystać z kapturków” i tak nieustannie. Gdy już naprawdę nie wiedziałam, co mam robić, w drzwiach pojawiła się Przełożona Pielęgniarek (kobieta, którą naprawdę bardzo cenię i podziwiam). Powiedziała mi wtedy coś, co będę pamiętała chyba do końca życia i trzymam się tego, gdy mam ochotę oceniać inne kobiety zajmujące się dziećmi: „To Ty jesteś Mamą i Ty wiesz, co jest najlepsze dla Twojego dziecka. Kochasz je i nie zrobisz mu krzywdy”. Od tamtego momentu było już tylko lepiej. Słuchałam podpowiedzi pielęgniarek (posiadają dużą wiedzę i naprawdę warto z niej skorzystać), ale przede wszystkim kierowałam się swoim instynktem.

Później również bywałam atakowana przez otoczenie troskliwymi opiniami na temat ubioru mojej córeczki, sposobów pielęgnacji, karmienia etc. Nie przejmowałam się jednak tym i sama unikałam wydawania takich osądów (wobec innych matek). Nie twierdzę, że nie należy słuchać innych, wręcz przeciwnie – rad nigdy za wiele. Nawet jeśli z nich nie skorzystamy, mogą się kiedyś przydać albo pomagają nam zbudować sobie pełne zdanie na jakiś temat. Najważniejszym jest by czuć się w pełni Mamą, zaufać swojemu instynktowi i uwierzyć w siebie.
 
 
PS dzisiaj Gabriela kończy dwadzieścia a Anastazja sześć miesięcy :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz