kołysanie, smoczek, tv
Jeżeli postępuję w określony sposób, wprowadzam jakieś zasady
i reguluję działania, nie oznacza to, że tak samo postępują inni, a tym
bardziej, że ja robię dobrze, a oni źle.
Gabrysia akurat była niemowlęciem, które (o dziwo) nie
reagowało na bujanie. Nie robiło ono na niej żadnego wrażenia, więc po jakimś
czasie zrezygnowaliśmy z niego i znaleźliśmy alternatywne rozwiązania, by ją
uspokoić lub uśpić. Anastazja kołysanie lubiła, ale jakoś szczególnie się od
niego nie uzależniła. Skończyła wczoraj sześć miesięcy i już zdecydowanie
bardziej woli obserwować i poznawać świat, zasnąć wtulona w mamę lub po prostu
u siebie w łóżeczku, niż poruszać się w lewo-prawo.
Gabrysia smoczek odstawiła (z tego co pamiętam), gdy miała
właśnie 6-7 miesięcy. Nie było żadnego problemu. Po prostu wyrzuciłam go do
kosza. Nastusia używa smoczka częściej – głównie na spacerach. Stosuję go na
nich z premedytacją, ze względu na niesprzyjającą aurę. Nie wiem, na ile tak
naprawdę to działa, bo jeszcze bez smoczka nie wyszłam (a już dawno powinnam,
bo jest kwiecień i temperatura powinna być wyższa!), ale zaszczepiłam w sobie
przeświadczenie, że kiedy go ma i zajmuje się ssaniem, spaniem – nie płacze i
nie zachłystuje się mroźnym powietrzem (mówią, że to nie jest korzystne i
niemowlęta chorują częściej, gdy płaczą donośnie na mrozie – nie weryfikowałam
tego, ale mimo wszystko wolę unikać). Z „es” spróbujemy pożegnać się, gdy tylko
nadejdzie upragniona wiosna (lub cokolwiek byle było ciepło).
Telewizor był u nas włączany sporadycznie. Chyba raczej
dlatego, że nie było na niego czasu, a postanowiliśmy unikać sytuacji, gdy gra,
bo coś chcemy zobaczyć, a po programie okazywało się, że tak naprawdę nikt go
nie oglądał, bo robiliśmy tysiąc innych rzeczy. Nie miało to w ogóle sensu. Były
inne priorytety. Nie jestem przeciwniczką tv. Nie uważam, że dzieci nie powinny
z niej w ogóle korzystać. U nas od początku jakoś bardziej sprawdzał się mimo
wszystko internet i tak zostało. Myślę, że „szklany ekran” jeszcze wróci do nas
za jakiś czas. Kiedy będziemy mogli poświęcić mu go choć trochę.
Znam rodziny, w których panuje zupełnie inny porządek. W
jednych Malec był bardzo długo kołysany, w
innych dziecko długo chodziło ze smoczkiem, oglądało masę bajek. Nie
ośmielę się twierdzić, że to są błędy. Według mnie nie są nimi. Bo dziecka nie
można zamknąć w żadnej regule i dostosować do wytycznych, by stwierdzić –
„dobrze je wychowałam/em”. To co dla jednego dziecka będzie rozwijające i
stymulujące, dla drugiego takim nie będzie, bo będzie ono potrzebowało czegoś
zupełnie innego. Jeżeli niemowlę uwielbia kołysanie, dlaczego go nie kołysać
(tym bardziej, że robimy to instynktownie). Jeżeli lubi smoczek i sam chętnie z
niego korzysta, to dlaczego mu go ograniczać, widocznie ma silniejszą potrzebę
ssania (inną kwestią jest zgryz – ale i tu nawet wśród specjalistów zdania są
podzielone, więc wypowiadać się nie zamierzam). Oglądanie bajek nie jest
grzechem.
Później pada: „no to przyzwyczaiłeś i masz – ciągle musisz
kołysać, nie da sobie wyciągnąć smoczka, nie oderwiesz go od telewizora, bo to
jego ulubiony program”. Czy w tym naprawdę jest coś tak złego i niewłaściwego?
Czy to źle, że dziecko coś lubi, coś mu sprawia przyjemność? Poza tym kto
widział nastolatka, którego rodzice bujają do snu, który chodzi do szkoły z
„es” albo płacze, bo nie może obejrzeć bajki? Pewnie psychologowie mają swoje
teorie na ten temat i być może zmietliby moje zdanie jednym argumentem. Ja po
prostu uważam, że nie powinno się wyrokować i oceniać sposobu wychowywania
innych (o ile dziecko nie jest ewidentnie krzywdzone – np. bite), bo sami nie
będziemy mieli długo pewności, czy nasze metody są dobre. Każde dziecko jest
inne, każdy rodzic jest inny – nie ma niezawodnych recept na zajmowanie się
potomstwem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz