wtorek, 2 kwietnia 2013

Zmiana czasu


Siedzę sobie teraz przy porannej kawie, jest 6.40 – ale dla mnie nadal 5.40 i tak będzie jeszcze przez kilka najbliższych dni. Zmiana czasu zdezorientowała mnie okropnie. Nie potrafię się jeszcze w niej ułożyć w żaden sposób. Muszę pamiętać, by odjąć tę godzinę, żeby jakoś prowadzić dzień. Konieczne jest podjęcie pewnego wysiłku, by dostosować się do nowego.

Gabrysia wstaje o ósmej (czyli o dziewiątej nowego czasu). Reszta idzie intuicyjnie. Myli nas tylko niekiedy ten przestawiony zegarek. Najłatwiej byłoby zmienić wszystko ot tak o te 60 minut – wcześniej obudzić córeczkę, wcześniej położyć. Ale dopóki nie chodzi jeszcze do przedszkola, mogę jej zaoferować łagodniejszą formę. W święta nie chcieliśmy tego zaczynać, bo i tak w tej chwili właściwie czas jest dla nas a nie my dla niego (oprócz taty, który musi się podporządkować, bo rano wstaje do pracy). Święta spędzaliśmy według starych zasad zimowych (adekwatnie do pogody) J.

Także dzisiaj odsłaniam rolety 10-15 minut wcześniej (o ile Gabrysia nie wstanie sama). Zacznę standardowe odliczanie: cztery godziny – drugie śniadanie i drzemka, trzy godziny od tych czterech obiad, spacer itd. Kolację przygotuję również około kwadrans wcześniej. Powtórzę to kilka dni i cofniemy się o kolejne minuty, aż osiągniemy cel.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz