piątek, 5 kwietnia 2013

Deficyt snu.


Ten tydzień należał do trudnych (jest piątek – weekend wycinam całkiem, bo w domu będzie Dawid). Nie wiem, jak jeszcze funkcjonuję – chyba poruszam się napędzana jedynie uczuciem do swoich dzieci. Zmęczenie wynikające z opieki nad nimi jest zupełnie innym od tego, które wynikało z nadgodzin w pracy. Jest takie – szczęśliwe (jakkolwiek głupio to zabrzmi, ale mamy na pewno wiedzą, co mam na myśli).

Nastusia skończyła 6 miesięcy i (wcześniej niż u siostry) najprawdopodobniej niebawem będziemy podziwiali pierwszy ząbek, choć proces jego wykluwania się może trochę potrwać. Dziąsełka są pulchne, Mała marudna i płaczliwa. I tak ją podziwiam, bo pamiętam, jak wychodził mi ząb mądrości. W dzień jeszcze dajemy radę, ale gorzej jest z nocami. Mam wrażenie, że od tygodnia robię sobie tylko przerwy na leżenie i to nie do końca, bo kiedy już zasnę i tak śni mi się, że sprzątam, gotuję, piorę, prasuję – robię to wszystko, czego nie udało mi się dokończyć na jawie.

Jutro sobota. Miałam w planach masę rzeczy do zrobienia, ale zrezygnuję z nich i postaram się zregenerować siły, bo jestem coraz mniej efektywna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz