środa, 22 maja 2013

Adopcja.


W odległej przeszłości marzyłam o dwójce dzieci. Kiedy pojawiła się Gabrysia, wiedziałam, że gdyby istniała taka możliwość mogłabym mieć nawet piątkę. Chciałabym mieć dużą rodzinę, chciałabym kochać jak najwięcej, przeżyć jak najwięcej, jak najwięcej dać. Świadomość, że można podarować życie, że to życie będzie się kochało ponad nie, jest czymś niesamowitym.

Zobaczymy jak wszystko się ułoży. Na razie potrzebujemy paru lat, żeby stworzyć odpowiednie warunki dla naszych planów. Może na razie nawet bardziej moich, bo mąż skupia się na „teraz”, to ja wybiegam z nadzieją w przyszłość i myślę, myślę… Od dawna rozpatruję możliwość adopcji. Pewnie „jutro” zweryfikuje moje zamierzenie, ale nikt nie zabroni mi marzyć.

Ostrzegają, że będzie ciężko, że to nie jest takie proste, że trudno sobie poradzić. Nie rozumiem jak tak można mówić o dzieciach. Gdy byłam w zaawansowanej ciąży z Nastusią i wychodziłam na spacery z Gabrysią, na ulicy zaczepiały mnie często kobiety i użalały się nade mną. Teraz również słyszę komentarze pełne współczucia. Kompletnie tego nie rozumiem. Nie jest mi ciężko, nie narzekam, jestem szczęśliwa. Nie boję się wyzwań, nie boję się „trudów” rodzicielstwa, spełniam się w tym.

I koniec (kropka)

3 komentarze:

  1. Mysle ze jesli czlowiek umie okazac i dac takiemu dziecku duzo ciepla milosci z zrozumienia ono odwajemi te uczucia, to tylko i wylacznie moim zdaniem zalezy od podejsci i pracy nad dzieckiem :) I bardzo dobrze ze sa tacy ludzie bo te dzieci potrzebuja duzo milosci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. CO TO ZA MATKA, KTÓRA WŁASNYM DZIECIOM NIE POZWALA POZNAĆ DZIADKÓW!

      Usuń
    2. Nie widzę związku z tematem posta.

      Usuń