Gabrysia nigdy nie była szczególnie przywiązana do smoka. Korzystała
z niego w razie potrzeby. Potrzeby tej za wiele nie było, więc pewnego dnia,
gdy miała bodajże sześć miesięcy, po prostu wyrzuciliśmy go do kosza i tyle.
Nastusia natomiast celebruje ssanie. Lubi zasypiać z
silikonową końcówką w ustach. Podczas aktywności nie korzysta ze smoczka
właściwie w ogóle, ale mimo wszystko uznałam, że to najwyższy czas, by się z
nim pożegnać. Nie mam pojęcia, jak nam to pójdzie, więc pomyślałam, że długi
weekend będzie do tego doskonałą okazją. Dawid będzie w domu i w razie czego wesprze
mnie, choć na razie nie jest wcale tak źle.
Akcję rozpoczęłam w środę wieczorem. Udało mi się uśpić Małą
bez smoczka i to w sumie bez większego problemu. Dzisiaj wykorzystaliśmy go dwa
razy podczas drzemek, ale na krótko i pod pełną kontrolą. Pozostałe były bez
wspomagania. Wieczorem było już trudniej, bo Nastusia płakała sześć minut. Zasnęła
przy piersi.
Zobaczymy jak będzie wyglądała noc.
Jestem dobrej myśli. Wygląda na to, że smoczek nie jest aż
tak ważny (…).
Może w poniedziałek wyrzucę go do śmieci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz