Nie było tak źle. Co prawda jeszcze go nie wyrzuciłam, ale
myślę, że do końca tygodnia będę mogła to zrobić. W sobotę nie używałyśmy go w
ogóle, w niedzielę, skorzystałyśmy z niego raz i to dosłownie na minutkę,
dzisiaj nawet nie wiem, gdzie jest.
Nastusia nie wygląda na nieszczęśliwą. Ma tysiąc zajęć i nie
ma głowy do smoka. Wczoraj nauczyła się klaskać, a dzisiaj w końcu zawołała „mimi”
(intepretuję to sobie jako „mama”), bo do tej pory ciągle „tata, tata”.
(…)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz