Wcale nie
twierdzę, że każda chwila jest łatwa, że każdy dzień w pełni radosny, że
macierzyństwo to sam róż, cukierki i kolorowe baloniki. Nie uważam też, że jeśli
jestem zmęczona, nie mam siły, moja cierpliwość balansuje na cienkiej linii, a
płacz którejś z dziewczyn zaczyna mnie irytować, wtedy jestem złą mamą. Nie
wstydzę się swoich negatywnych emocji i myślę, że dopóki mam je pod pewną
kontrolą, nie są czymś niewłaściwym. Nie dążę do ideału, nie zamierzam pracować
nad sobą tak usilnie, by być mamą i żoną stale uśmiechnięta, zadowoloną i pełną
energii. Lubię mieć gorsze dni – tak dla odmiany. Poza tym wspieramy się
wzajemnie z Gabrysią i Nastusią.
Kryzysy
bywały i pewnie jeszcze kilka zaliczę. Pamiętam to straszne uczucie, kiedy
Gabrysia płakała (jeszcze jako noworodek) a ja razem z nią, bo nie umiałam jej
pomóc i wydawało mi się, że jestem do niczego, że nie nadaję się do roli, w
jakiej się znalazłam. Przed porodem czytałam, że często tak bywa, że kobiety
reagują w ten sposób. Mimo tej wiedzy i świadomości, nie umiałam sobie z tym
uczuciami poradzić. Z Nastusią już nie miałam takich sytuacji.
Kolejnymi
trudniejszymi okresami były jakoś trzy pierwsze miesiące życia Gabrysi i
Nastusi. Oczywiście byliśmy przeszczęśliwi (i dzisiaj też jesteśmy) i każda z
dziewczyn była i jest naszym oczkiem w głowie. Problem był w relacji „my”. Oboje
skupieni byliśmy na dzieciach do tego stopnia, że tak naprawdę oddalaliśmy się
od siebie o milion lat świetlnych (takie było przynajmniej moje odczucie).
Przez jakiś czas byłam nawet rozżalona, bo myślałam, że pojawienie się nowego
członka rodziny zbliży nas jeszcze bardziej do siebie, a na początku wyglądało
to zupełnie inaczej. Z jednej strony była wielka radość, z drugiej tęsknota. Po
tych trzech miesiącach wszystko się stabilizowało.
Bywa
gorzej, bywa lepiej, bywa cudownie (…). Najważniejsze, że jesteśmy w tym
wszystkim razem.
Gdyby ktoś zadał
mi pytanie, czy jestem szczęśliwa, odpowiedziałabym bez wahania „tak i to od
prawie trzech lat permanentnie” – gdy tylko dowiedziałam się, że jestem w
ciąży.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz