czwartek, 25 lipca 2013

38,5°C



Nastusia dzisiaj nad ranem zaczęła gorączkować. Obawiam się, że to może być jej pierwsza „trzydniówka”. Do tej pory nie przeszła żadnej – w przeciwieństwie do starszej siostry, która ma za sobą kilka. Liczyłam się z tym, że może się w końcu pojawić, tym bardziej, że u Małej zaczął się okres ząbkowania.

Dzieciom powinno zbijać się temperaturę dopiero, gdy sięgnie ona 38,5°C. Z Gabrysią chyba tylko jeden albo dwa razy udało mi się dotrwać do tego momentu. Poza nimi zawsze podawałam lek wcześniej, choć starałam się, by było to około 38°C. Gabriela potrafiła już przy o kilka stopni niższej przelewać się przez ręce. Bardzo źle do tej pory znosiła gorączkowanie. Poza tym najczęściej było tak, że najpierw temperatura rosła stopniowo, a w pewnym momencie ( właśnie tak około 37,7-37,8°C zaczynała galopować i obawiałam się, że sobie z nią nie poradzę ). Raz wymknęła nam się spod kontroli i chociaż wiem, że 40° to nie jest dla małego dziecka jakaś straszna temperatura, jednak Gabrysia wyglądała wtedy tak przerażająco, że przez chwilę zaczęłam wątpić i konsultowaliśmy się z lekarzem.

Nastusia lepiej radzi sobie z podwyższoną ciepłotą ciała ( ale to dopiero jej druga w życiu ). Do 37,5°trochę marudziła i nie chciała rozstawać się ze mną ani na sekundę ( musiałam ją ciągle trzymać na rękach ). Przy 38 ° i owszem była rozpalona, ale zachowywała się prawie normalnie. Jednak właśnie gdy zbliżała się do tej temperatury, zaczęłam ją mierzyć regularnie i rosła w coraz mniejszych odstępach czasu, więc gdy termometr wskazał 38,2°, podałam jej lek.

Gorączki dzień pierwszy prawie za nami. Byle do niedzieli J i oby nie przykleiła się po drodze jakaś infekcja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz