piątek, 26 lipca 2013

Krzesełko do karmienia.




Na wyjazd nie zabierałyśmy ze sobą krzesełka do karmienia ( bagaży było tyle, że prawdopodobnie i tak by się nie zmieściło ), ale okazało się, że na miejscu jest jedno, z którego Nastusia mogła korzystać. Dzięki temu mam w tej chwili jakieś porównanie. Chociaż najprawdopodobniej w najbliższym czasie nie będziemy szukali nowego – po doświadczeniu z tym, które mamy obecnie i tym, z którego korzystała gościnnie Anastazja, mogę pokusić się o dokonanie subiektywnego podsumowania.

Gdy szukaliśmy krzesełka dla Gabrysi ( używa go teraz młodsza siostra – wymieniliśmy jedynie sam „wkład ceratowy” ) ważnym dla nas było: by oparcie siedziska było regulowane i Gabrysia mogła jeść w pozycji półleżącej ( gdy jeszcze nie siedziała dobrze ), by było ono stabilne, miało koła, które w razie potrzeby można zablokować. Przyznam, że najbardziej podobały mi się wtedy krzesełka drewniane, ale właśnie ze względu na kręgosłup córeczki, nie chcieliśmy za wcześnie sadzać jej w takiej pozycji.

Kupiliśmy krzesełko firmy Coletto. Generalnie jesteśmy z niego zadowoleni. Przetrwało wiele i myślę, że będzie mogło jeszcze spokojne posłużyć jakiemuś maluchowi. Jego minusem okazał się profilowany blat stoliczka, na którym nie można położyć talerza, musi być on albo bardzo malutki, albo ustawiony z boku.
 
 




Porównując nasze, do wypożyczonego ( jednego z modeli Baby Ono ): z blatem tego drugiego nie było takiego problemu, krzesełko miało 4 kółka ( nasz tylko dwa z tyłu ) – z Nastusią nie, ale z Gabrysią bardzo często poruszałam się po mieszkaniu i przesuwałam je, a podnoszenie i prowadzenie na tylnych kołach nie było jednak wygodne dla mnie ani tym bardziej komfortowe dla dziecka. Baby Ono i owszem miało regulowane siedzisko, ale całe a nie samo oparcie.

Gdybym teraz miała jeszcze raz kupować krzesełko musiałoby ono mieć:

- regulowane oparcie siedziska ( do pozycji półleżącej );

- 4 koła – koniecznie z blokadą ( chociaż dwa z nich, ale lepiej byłoby gdyby jednak wszystkie );

- płaski blat stolika ( jedynie z zabezpieczeniami na brzegach i ewentualnie miejscem na kubek z piciem );

- odpowiednią przestrzeń między spodem stolika a siedziskiem ( żeby Maluch miał swobodę ruchu ) – spotkaliśmy się bowiem z takim, w którym po włożeniu, dziecko miało prawie zablokowane uda;

- pasy ( oczywiste );

- warto się dowiedzieć, czy można dokupić osobno części – nasz „wkład ceratowy” po Gabrysi był bardzo zniszczony i bez problemu kupiliśmy kolejny.

Nastusia korzysta z krzesełka, ale pewnie niedługo przestanie, bo najlepiej je się jej posiłki, gdy sadzam ją ( i asekuruję ) przy małym stoliku naprzeciwko Gabrysi.

 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz