Na wyjazd nie zabierałyśmy ze sobą krzesełka
do karmienia ( bagaży było tyle, że prawdopodobnie i tak by się nie zmieściło ),
ale okazało się, że na miejscu jest jedno, z którego Nastusia mogła korzystać.
Dzięki temu mam w tej chwili jakieś porównanie. Chociaż najprawdopodobniej w
najbliższym czasie nie będziemy szukali nowego – po doświadczeniu z tym, które
mamy obecnie i tym, z którego korzystała gościnnie Anastazja, mogę pokusić się o
dokonanie subiektywnego podsumowania.
Gdy szukaliśmy krzesełka dla Gabrysi ( używa
go teraz młodsza siostra – wymieniliśmy jedynie sam „wkład ceratowy” ) ważnym
dla nas było: by oparcie siedziska było regulowane i Gabrysia mogła jeść w
pozycji półleżącej ( gdy jeszcze nie siedziała dobrze ), by było ono stabilne,
miało koła, które w razie potrzeby można zablokować. Przyznam, że najbardziej
podobały mi się wtedy krzesełka drewniane, ale właśnie ze względu na kręgosłup
córeczki, nie chcieliśmy za wcześnie sadzać jej w takiej pozycji.
Kupiliśmy krzesełko firmy Coletto. Generalnie
jesteśmy z niego zadowoleni. Przetrwało wiele i myślę, że będzie mogło jeszcze
spokojne posłużyć jakiemuś maluchowi. Jego minusem okazał się profilowany blat
stoliczka, na którym nie można położyć talerza, musi być on albo bardzo
malutki, albo ustawiony z boku.
Porównując nasze, do wypożyczonego ( jednego
z modeli Baby Ono ): z blatem tego drugiego nie było takiego problemu,
krzesełko miało 4 kółka ( nasz tylko dwa z tyłu ) – z Nastusią nie, ale z
Gabrysią bardzo często poruszałam się po mieszkaniu i przesuwałam je, a
podnoszenie i prowadzenie na tylnych kołach nie było jednak wygodne dla mnie
ani tym bardziej komfortowe dla dziecka. Baby Ono i owszem miało regulowane
siedzisko, ale całe a nie samo oparcie.
Gdybym teraz miała jeszcze raz kupować
krzesełko musiałoby ono mieć:
- regulowane oparcie siedziska ( do pozycji
półleżącej );
- 4 koła – koniecznie z blokadą ( chociaż dwa
z nich, ale lepiej byłoby gdyby jednak wszystkie );
- płaski blat stolika ( jedynie z
zabezpieczeniami na brzegach i ewentualnie miejscem na kubek z piciem );
- odpowiednią przestrzeń między spodem
stolika a siedziskiem ( żeby Maluch miał swobodę ruchu ) – spotkaliśmy się
bowiem z takim, w którym po włożeniu, dziecko miało prawie zablokowane uda;
- pasy ( oczywiste );
- warto się dowiedzieć, czy można dokupić
osobno części – nasz „wkład ceratowy” po Gabrysi był bardzo zniszczony i bez
problemu kupiliśmy kolejny.
Nastusia korzysta z krzesełka, ale pewnie
niedługo przestanie, bo najlepiej je się jej posiłki, gdy sadzam ją ( i
asekuruję ) przy małym stoliku naprzeciwko Gabrysi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz