Kilka dni temu przeżyłam chwile grozy.
Gabrysia zachłysnęła się niefortunnie lekarstwem ( w syropie ). Było to na tyle
poważne, że nie mogła przez chwilę złapać oddechu, zbladła i posiniały jej
usta. Koleżanka, która była akurat u mnie zareagowała natychmiast i zamierzała
zadzwonić po karetkę pogotowia. Na szczęście Małej udało się odkaszlnąć i
szybko nabrała kolorów.
Gdy dostrzegłam, że Córeczka ma problemy z
odkaszlnięciem, jako że wyglądało to na odruch wymiotny, zaniosłam ją do
łazienki, tam widząc, że robi się blada, przełożyłam ją przez kolano, tak, by
uciskało ono przeponę i poruszałam nią rytmicznie. Nie miałam pojęcia, czy
postępuję właściwie. W szalejących myślach zbierałam jakiekolwiek informacje i
łapałam każdy pomysł i zastanawiałam się w ułamku sekundy, czy jest dobry.
Zamierzałam rozpocząć uderzenia w plecy ( nie mam pojęcia, dlaczego od razu
tego nie zrobiłam ), ale nie było to już konieczne.
Po całym zdarzeniu poinformowałam o wszystkim
męża, a ten zadzwonił do swojej cioci, która ma wykształcenie medyczne, by
dowiedzieć się, jak mamy dalej postępować. Na wszelki wypadek obserwowałam
jeszcze uważnie Gabrysię przez jakiś czas, przesunęłam jej z tego powodu nawet
porę drzemki. Następnego dnia udaliśmy się do pediatry ( jako że przyjmuje on
tylko raz w tygodniu, a lepiej żeby był to właśnie lekarz tej specjalności; o
ile z Małą nic złego się nie dzieje i nie kaszle, nie musimy zgłaszać się do
przychodni od razu ). Lekarz osłuchał, zrobił wywiad, nie zlecał
prześwietlenia. Wizyta u niego była o tyle ważna, że w konsekwencji
zachłyśnięcia mogło rozwinąć się tzw. zachłystowe zapalenie płuc. Poza tym,
gdyby nie był to płyn, ale na przykład jakiś mały przedmiot, który się wydostał
i tak należy zgłosić się do specjalisty, by sprawdzić, czy nie doszło do
uszkodzenia żadnych narządów wewnętrznych, czy jakaś część układu oddechowego
nie została podrażniona.
Na szczęście wszystko skończyło się dobrze.
Od tamtego dnia chyba setki razy obejrzałam wszystkie filmiki, schematy,
instrukcje udzielania dzieciom pomocy w takich sytuacjach, jak i innych,
zagrażających życiu czy zdrowiu. Zamierzam powracać do tego regularnie, by
zawsze wiedzieć, co robić i jak reagować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz